Witam Was serdecznie po tak długiej przerwie związanej z brakiem internetu, komputera i remontem, który trwał w nieskończoność. Teraz została mi nauka do egzaminu, który zawaliłam leży mi na wątrobie, moja pierwsza poprawka w życiu :( Człowiek uczy się na błędach...
Pora wspomnieć o diecie. Oduczyłam się jedzenia mąki na dobre... Miałam dni słabości i bardzo dużo, a raczej masę dni bez ćwiczeń. Nie wiem dlaczego, ale dopada mnie swoista depresja i wyobrażenie, że i tak będę wyglądać tak jak teraz... Ale ostatnio powera dodała mi moja młodsza kuzynka, która wyciągnęła wagę i kazała mi na niej stanąć Bo przecież ileż można jeść chwasty, pocić się i czuć się jak gruba świnia ;O I ku mojemu zdziwieniu waga pokazała 65 kg ;O... w czerwcu było prawie 72 kg.. Tak wskazywała waga u dietetyka, a ta waga jest zwykła waga łazienkowa i boję się, że to zwykła mrzonka. Opracowałyśmy sobie plan trzy razy w tygodniu trucht 4 km+ Mel B brzuch i nogi . Wiem, że to dość mało, ale nie dam rady więcej. Potrzebuję waszej porady, mianowicie czuję się jak taki stworek z bezkształtnej masy... Coś zleciało ze mnie, ale tłuszczu mam bardzo dużo...
Ogarnę się troszkę i nadrobię zaległości,
miłego dnia!